Powołując się na bliżej nieokreślone wyniki badań spółka argumentuje, że mapy pewnego znanego otwartego projektu mapowego (nie pada tu jednak jego nazwa) posiadają kiepskie pokrycie lokalnymi drogami oraz o 16% mniej danych atrybutowych (np. nazw ulic) niż w bazie TomToma.
Firma zarzuca także otwartym projektom kartograficznym, że wiele obiektów dla pieszych figuruje w ich bazach jako dostępne również dla samochodów. Co więcej mapy te są wrażliwe na ataki obniżające jakość danych. TomTom powołuje się tu na przypadek niszczenia zasobów OSM poprzez odwracanie kierunków ulic jednokierunkowych w Anglii. A tak zafałszowane dane powodują realne zagrożenie w ruchu drogowym, tak więc – zdaniem TomToma – otwarte projekty kartograficzne mogą się nadawać np. dla nawigacji pieszej, ale kierowcy powinni ich unikać.
Spółka przyznaje jednocześnie, że sama korzysta z danych zbieranych przez wolontariuszy (a konkretnie 60 mln jej klientów w ramach usługi Map Share). Zaznacza jednak, że każde zgłoszenie do bazy jest weryfikowane przez jej pracowników, co zapobiega powstawaniu błędów na jej mapach.