KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: W związku z Euro 2012 dużo się we Wrocławiu budowało. Czy braliście udział w tych pracach?JÓZEF KOMARNICKI: Obsługiwaliśmy budowę zintegrowanego węzła przesiadkowego w rejonie stadionu na Euro 2012 oraz modernizację układu torowego na stacji Wrocław Główny. Dużych inwestycji, takich jak budowa stadionu czy przebudowa dworca głównego, nie udało nam się do obsługi pozyskać.
Więcej szczęścia macie w kontraktach „wodnych”. Wasza współpraca z wrocławskim RZGW sięga lat 60.
WŁADYSŁAW KLUCZEWSKI: Mamy na Dolnym Śląsku olbrzymie zbiorniki wodne: Mietków, Słup, Dobromierz, Sosnówka czy Bukówka, na których byliśmy od samego początku budowy, wielu naszych pracowników tam właśnie zdobywało niezbędne doświadczenie. Nawiasem mówiąc, to byli pracownicy OPGK WROCŁAW są teraz często naszą główną konkurencją, choć z drugiej strony tworzymy z nimi również konsorcja.
JK: Obecnie realizujemy na Dolnym Śląsku kilka „wodnych” kontraktów – nasza firma prowadzi nadzór ze strony inwestora albo wykonuje obsługę geodezyjną na zlecenie firm budowlanych. Najdłużej jesteśmy na budowie stopnia wodnego na Odrze w Malczycach. Po blisko 20 latach prace zbliżają się jednak do finału. Przetarg na wykonanie ostatniego etapu budowy wymaga od nas szczególnej uwagi, bo firmy budowlane współzawodniczą w walce o pieniądze, a my możemy zostać z niczym. Kolejna inwestycja w toku to stopień wodny w Chróścicach na Odrze, budowany od roku 2011, gdzie właśnie Władysław Kluczewski kieruje pracami geodezyjnymi. Zaczynamy także kontrakt w Nysie. Zadanie jest podobne, ale skala przedsięwzięcia nieco mniejsza. I najświeższa sprawa z zakresu „kontraktów wodnych” to udział w przetargu na przebudowę całego wrocławskiego węzła wodnego. Z naszego punktu widzenia wiele zależy od tego, kto zostanie wykonawcą prac budowlanych.
WK: RZGW dostał z Banku Światowego 140 mln euro na zadania związane z przebudową tego węzła. Trzeba startować i wygrywać!
Ale wiele firm geodezyjnych narzeka, że obsługa inwestycji jest teraz nieopłacalna.
JK: Przyznam się, że pierwszy raz słyszę (śmiech). U nas inwestycje generują dużą część przychodu. Może dlatego, że mamy renomę i gwarantujemy niezawodność.
Te nowe kontrakty wodne też są wieloletnie?
JK: Zwykle trwają ponad trzy lata, co jest bardzo wygodne, bo daje gwarancję przyszłych przychodów. Ale tego typu inwestycji nie będzie dużo. Unia Europejska wykłada pieniądze teraz i trzeba wykorzystać ten moment. Podobnie było z drogami na Euro 2012.
WK: Wypada też dodać, że te wszystkie nowe inwestycje są efektem powodzi z 1997 r. Niestety, dopiero po 15 latach zabieramy się do poprawienia bezpieczeństwa.
Gdyby dzisiaj przyszła taka sama powódź, to znów bylibyśmy nieprzygotowani?WK: Pewne prace zostały przeprowadzone, ale może dopiero nasze wnuki doczekają tego, żeby to wszystko działało należycie. Głównie chodzi o budowę zbiorników w Raciborzu, Kamieńcu Ząbkowickim i przebudowę wałów przeciwpowodziowych na Odrze i Widawie we Wrocławiu. Już w latach 70. były takie plany, chyba z 10 lat temu wysiedlono wieś Pilce, ale wszystko zarosło drzewami, bo nie ma pieniędzy na inwestycje...
Pełna treśc wywiadu we wrześniowym wydaniu GEODETY