Przypomnijmy, że o tej sprawie
pisaliśmy już na Geoforum.pl przy okazji wystosowania przez zastępcę głównego geodety kraju Jacka Jarząbka
pisma do WINGiK-ów, aby wspólnie ze starostami i prezydentami miast podjęli działania mające usprawnić wydawanie materiałów geodezyjnych oraz uzgadnianie dokumentacji przy tych projektach.
Michał Matuszewski, autor artykułu i ekspert od inwestycji telekomunikacyjnych zauważa, że realizacja tego projektu wymaga od inwestorów dużo zachodu i kosztów, ponieważ państwo ustawowo zapewniło sobie zbyt na informację geodezyjną i to nawet pośledniej jakości. Obecne przepisy nakazują zakup informacji kontrolowanej przez państwo wszystkim uczestnikom procesu inwestycyjnego, chociaż dane te często nie spełniają standardów określonych przez nie samo. Istnieje więc układ niemal doskonały: musicie kupić, a ja nie ponoszę odpowiedzialności za jakość sprzedawanego towaru. Autor artykułu podkreśla, że nikogo nie powinno się zmuszać do zakupu informacji, której nie potrzebuje. Na obszarach słabiej zurbanizowanych często okazuje się, że wykonanie mapy do celów projektowych wiąże się ponadto ze wznawianiem granic. Jest to nie tylko czasochłonne, ale także kosztowne i grozi niedotrzymaniem terminów.
Jak czytamy dalej, inwestor po uzyskaniu mapy wyznaczonej z dokładnością do 50 cm będzie musiał projektować infrastrukturę minimum 60 cm od granicy działki, aby nie okazało się, że po wznowieniu granic wybudowana infrastruktura znajduje się w innej niż zamierzono w projekcie działce. Jest to spowodowane niedokładnymi mapami. Rp.pl sugeruje, że należałoby ustalić, że granica, to nie linia, a obszar o szerokości wynikającej z dokładności pomiaru i definitywnie rozwiązać w ten sposób problem.